ADAARAN Prestige Vadoo, to resort z tej samej sieci resortów co Meedhupparu. Tutaj także zostałam zaproszona, teoretycznie na inspekcję, ale z maili wyraźnie wynikało, że bardziej zainteresowani są reklamą na moim blogu, niż agencją turystyczną, w której sprzedawać będę wczasy między innymi w ich resortach. Blog to ostatnio bardzo popularna forma reklamy. Blogerzy opisują różne rzeczy, ludzie to czytają, bo bliższa im opinia zwykłego Typla niż kolorowych reklam z gazet i katalogów, często przerysowanych, podkoloryzowanych. Ja tam przekupna nie jestem :P nie będę pisać o czymś dobrze, jeśli nie jestem do tego przekonana. Jednak trudno nie być przekonanym do miejsc jakimi są Meedhupparu czy Vadoo. Myślę, że zdjęcia mówią same za siebie. Ja czułam się jak w innym świecie, otoczona wspaniałą, nie nachalną, profesjonalną ekipą. Kilka dni, które na zawsze pozostaną w pamięci. Dziś zostały mi już tylko zdjęcia i wspomnienia oraz nadzieja, że kiedyś będzie stać mnie na przynajmniej tydzień wakacji w tych miejscach.
Kiedy motorówka podjeżdżała, załoga czekała już przy wejściu, przed drewnianą bramą. Przywitali się z gośćmi i zabrali do restauracji na powitalny drink i przedstawienie osobistego opiekuna - lokaja (takie określenie mi wyskakuje, kiedy wpisuję w słowniku słowo: butler).
Moim opiekunem był Shiham.
Pokoje nie były jeszcze gotowe, bo przypłynęliśmy wcześnie rano, więc w tym czasie Shiham oprowadził mnie po wyspie, która jest maleńka i niewiele się tak na prawdę na niej znajduje.
Recepcja
Punkt nurkowania chwilowo przebywa we wiatce, bo ich główna siedziba jest aktualnie w remoncie. Przy Vadoo jest przepiękna rafa koralowa, nawet nie trzeba nigdzie wypływać. Wchodzi się z butlami na plecach do wody i około 15 metów od brzegu można po prostu zanurzyć się w oceanie. Ceny przyzwoite, jak prawie wszędzie, od 55 dolarów.
Plaża i Dhoni bar. Dhoni to w języku dhivehi tradycyjna łódź, jakimi kiedyś wypływano na łowy.
Przy basenie jest przepiękny ogród, ptaszki pod niebiosa wyśpiewują
Żółwie się akurat schowały
Miejsce, gdzie organizowane są romantyczne kolacje przy świecach
Vadoo to tylko i wyłącznie domki na wodzie. Przyjeżdżają tu głównie młode pary na podróż poślubną. Wyspa także ma taki właśnie klimat, romantyczny, dla parek. Dzieci to tam nawet nie przyjmuja.
Te 4 domki noszą nazwę "Podróż poślubna".
Japońska restauracja, gdzie wcześniej należy zarezerwować stolik, jeśli chce się zjeść sushi lub inne takie.
Salon SPA. Bardzo sympatyczna ta dziewczyna, ale niestety imienia (oczywiście) nie pamiętam. Zagadywała z uśmiechem za każdym razem, kiedy mnie przypadkiem spotkała. Pewnie większość pomyślała teraz "aha, jak każdego innego". Odpowiadam: nie, nie każdego :) Mnie ulubiła sobie wyjątkowo :D
I to w zasadzie byłaby cała wyspa. Wróciliśmy do restauracji, gdzie zaprowadzili mnie na samym początku i prosili o jeszcze chwilę cierpliwości. W międzyczasie wypiłam najpyszniejszą pina coladę ever :-)
Mój domek był wreszcie gotowy, ruszyliśmy do niego z opiekunem club carem (meleksem, jak kto woli ;-) )
Domki po lewej to Sunshine Villa, ponieważ taras skierowany jest na zachód, a te po prawej to Sunrise Villa, bo taras jest na wschód. Ja miałam ten ze wschodem słońca.
Chodziłam po całym domku, pstrykałam, zaglądałam wszędzie, zazdroszcząc sama sobie, że mogę tu spędzić dzisiejszą noc.
Samojebka, obowiązkowo
Łazienka ze szklaną podłogą to chyba najlepszy element całego domku.
W łazience także jest taras, na tarasie jacuzzi, leżąc w którym oglądać można telewizor, umieszczony nad kanapą.
Pilniczki do paznokci, zestaw do szycia, waciki, szczoteczki do zębów, pasta, czepki kąpielowe
Poduszkowe menu, do wyboru 7 rodzajów o różnym wypełnieniu, lateksowe, żelowe, silikonowe lub pióra
Szlafroczek
I pantofelki
Mądry ten, kto rzekł, że w życiu piękne są tylko chwile
Nastała pora obiadowa, podążyłam czym prędzej z ciekawości cóż mi tam w tych luksusach zaserwują.
Na przystawkę wybrałam sałatkę Cezar, potem makaron z sosem grzybowym i na deser pana cotta. Wszystko było smakowe, sałatka chyba najbardziej. Obsługa profesjonalna, na najwyższym poziome, ale niestety prywatnych kelnerów tym razem brak ;-)
Ciekawe, że danie główne zawsze mi na fotografiach gdzieś umyka
Wypróbowałam wszystko, jacuzzi, basen, szlafroczek i zjadłam wszystkie owoce ^^ wypiłowałam paznokcie, ale niczego nie szyłam.
Wieczór był raczej pochmurny, więc nie spodziewałam się powalającego zachodu słońca. Ale kiedy okazało się, że niebo przybrało niesamowite barwy, a zadowolony chińczyk na brzegu naprzeciwko podskakiwał z radości przy każdym udanym zdjęciu, zzułam szlafroczek, ubrałam pierwsze z brzegu odzienie i pobiegłam fotografować zachód. Zachód marzenie: Malediwy, domki na wodzie, palma i zachód w tle.
Zrobiłam jeszcze kilka zdjęć wieczorem i wyszykowałam się do kolacji.
Restauracja, w której przyjęli nas z powitalnym drinkiem. Na tarasie tejże restauracji, każdego dnia o godzinie 20 karmione są małe rekiny i wielkie ryby. Są tak nauczone, że czekały już o 19:20 z niecierpliwością na pana z dużym wiaderkiem pełnym ryb.
Po kolacji rekinów, udałam się na swoją. Wybór podobny jak w Meedhupparu. Na przystawkę wybrałam sajgonkę, zupa to chyba też krem pieczarkowy, danie główne to stek i owoce na deser.
Dania głównego oczywiście brak. Ale stek w Meedhupparu smakował mi bardziej.
Co tydzień w piątek na wyspie odbywają się dobrze mi już znane występy bodu beru. Pracownicy stworzyli swój własny zespół, mieszany kobiety i mężczyźni. Chińczycy wyśmienicie się bawili :-)
O poranku, po śniadaniu, przeszłam się jeszcze raz po wyspie, zrobiłam kilka zdjęć i wskoczyłam do wody. Rafa koralowa w tym miejscu jest po prostu powalająca. Zaczyna się już metr od brzegu. Pływają tam całe stada kolorowych ryb, oczywiście Trigger fish, której się boję (na brzegu była tabliczka, aby na nią uważać, bo składa jaja w tym miejscu i jeśli wpłynie się na to terytorium, to potrafi zaatakować). Nie na darmo się jej bałam, wiedziałam, że nie jest do końca taka nieszkodliwa. Przepłynęło koło mnie także coś wielkiego. Myślałam, że to jakiś turysta, wyjrzałam nad wodę aby ujrzeć rurkę, ale rurki nie było. Zanurkowałam jeszcze raz i widziałam jak olbrzymia płaszczka, wielkości człowieka przecina mi drogę, zakopuje się i znika w piasku. Szlak mnie za przeroszeniem trafia, bo aparat podwodny odmówił współpracy :((( Tym razem nawet się nie włączył.
Z jednego brzegu widać Male'. Wyspa oddalona jest zaledwie 15 minut od lotniska. To ciemniejsze w wodzie to rafa koralowa. Nigdzie wcześniej nie spotkałam się z rafą tak blisko od brzegu.
Moja willa, numerek 816
Bez proszenia dostałam pod rząd 3 moje ulubione drinki Pina Colada, kelner zapamiętał, że lubię najbardziej. Ale na prawdę był przepyszny. Piłam różne, w różnych miejscach, ten jest nr 1 i chyba długo nic go nie przebije. Nie wiem co sprawiło, że był on tak wyjątkowy, składniki właściwie zawsze te same.
Wyspa jest malutka, inna niż te, które miałam okazję dotychczas odwiedzić. Ceny za domek zaczynają się od 1800 dolarów za noc, w promocji osiągalne za 1200 dolarów. Na dzień dzisiejszy nie specjalnie byłoby mnie stać, nawet pozostać tam na jedną noc. Jednak udało mi się to, dzięki silnej wierze, swojej pracy i determinacji. Samo nigdy do nas nic nie przychodzi. To, że zostałam zaproszona to tylko i wyłącznie moja zasługa. I złoszczę się na komentarze typu "ty to masz szczęście", "ale ci się trafiło!" Nie, nie trafiło mi się. Nikt nie wysłał do mnie specjalnego zaproszenia pewnego dnia, a nóż zechciałabym odwiedzić ich skromne progi. Także skończcie marudzić, że innym się udaje, a Wam zawsze pod górkę, bo to nie prawda :-) Samo nic nigdy do nas nie przychodzi.
A ADAARANowi serdeczne DZIĘKUJĘ za możliwość przeżycia jednych z najpiękniejszych chwil w swoim życiu! Będę polecać, bo na prawdę warto! Szczególnie Meedhupparu, ma taki swój magiczny klimat, który zapada w pamięci i zwyczajnie chce się tam wrócić.
Jejciu jak ja sie ciesze ze tutaj trafilam! Malediwy, kiedys na pewno i tam dotre :) Ale powiedz mi kochana, ja sie to stało, ze ty tam miałaś noclegi za darmo? I to jeszcze w jakich hotelach! Wow! Czy to było związane z twoja pracą, czy tylko z blogiem? Bo jesli to drugie to zabieram sie do ciezkiej pracy :) My zawsze focimy kazdy hotel dookola, zawsze wstawiam recenzje na blogu, ale nigdy nie wpadlam na pomysl ze zrobic jakas wymiane barterowa. Byłabym wdzieczna jakbys dala kilka wskazówek :)
OdpowiedzUsuńGonisz za swoimi marzeniami i je doganiasz a to jest warte naśladowania! Nie sztuka siedzić na tyłku i czekać na uśmiech losu. To my musimy zrobić pierwszy krok! W ślicznych "okolicznościach natury" żyjesz. Czy na Malediwach jest znane coś takiego jak chandra lub depresja? :). Pozdrawiam z Hiszpanii.
OdpowiedzUsuń