Uchował się jeszcze jakiś post w roboczych, którego nie zdążyłam wcześniej opublikować. Pan Andrzej z rodziną byli u mnie dość dlugo, w sumie chyba najdłużej ze wszystkich :) aż 16 dni i aktywnie spędzali swój czas. Poniżej zdjęcia z naszych wspólnych wypraw oraz z samej wyspy. Niby tak niedawno a tyle się już zdążyło wydarzyć. Niby nic się nie dzieje, a dzieje się wiele i to aż za szybko. Ale to dobrze, przynajmniej się nie nudzę. Nie ma nic gorszego od zatracenia się w monotonni, utkwieniu tak na prawdę w niczym, bez perspektyw na przyszłość.
Irshaad - brat Imranka
Jaszczurki można spotkać na każdym kroku
Oraz kraby, zaraz po zachodzie słońca, kiedy szykują pokoik na kolejną noc
Można obserwować godzinami, jak mozolnie wykopują dołek, wyrzucając na zewnątrz piach, na jedną kupkę. A opowiadałam już historię pewnego kraba - lesera, który na krzywy ryj chciał się wbić do czyjegoś domku? Jeśli nie, to powiem o nim teraz: będąc raz na Thulusdhoo, siedziałam sobie na plaży, zapaliłam latarkę w telefonie i ze dwie godziny obserwowałam kraby. Każdy jeden sumiennie kopał swój dołek. Po chwili zjawił się krab, najwyraźniej niezainteresowany kopaniem własnego. Przeszedł się wokół kolegów, popatrzał i z niechęcią machnął dwa razy szczypcem, celem rozpoczęcia budowy. Ewidentnie mu się nie chciało. Stwierdził, że poszuka już gotowego pokoju. Wchodził do dziurek, które wydawały mu się opuszczone i sprawdzał, czy może się tam zainstalować na kolejną noc. Niestety po chwili wylatywał z hukiem, bo owe dołki miały już swoich właścicieli, w dodatku zostali obudzeni przez kraba - lesera. Został wypędzony tak z kilku pokoi więc ponownie zabrał się za kopanie swojego. Każdy krab usypuje równą górkę z piasku, ten rzucał od niechcenia gdzie popadnie. I znów poszedł z nadzieją, że znajdzie pusty pokoik. Zakończył budowę czegoś, co nie przypominało w niczym pokoju kraba. Poszlajał się, pozaglądał aż w końcu znalazł. Wyglądał na wyraźnie zadowolonego. Ciekawe czy zawsze taki robotny czy może tylko jednorazowy wybryk natury.
Manik i Shafik - koledzy a moi współpracownicy
Jechaliśmy posnorklować z żółwiami, a po drodze spotkaliśmy delfiny
Garudhia - zupa rybna, ugotowana przez Adduh. Po ilości chili można się domyślać, że łagodna nie była
Rodzinka w komplecie
Wyprawa na nocne wędkowanie. Każdy złapał swoją rybkę, każdy inną
Tylko ja jak zwykle nic nie złapałam
Występy Bodu Beru, lokalnej grupy. Publika już czeka
Co mnie ostatnio spotkało. Otóż rozmawiałam z duchem, z najprawdziwszym. Wiem, że Malediwczycy są bardzo religijni, tzn. wcale nie są, ale religia wymaga, aby byli, rezygnowali z wszelkich przyjemności, modlili się 5 razy dziennie, pościli, kiedy wskazane i można by tak długo wymieniać. Nie powiem, że nie za dużo tej religii dookoła, z radia na cały regulator leci ala radio Maryja, gdzie audycje zawierają w większości tematy religijne, o 13 dzieci odśpiewują Koran, ale tak, że uszy więdną, wszystko w ogóle w jakiejś takiej smutnej i żałobnej atmosferze. A szkoda, na pewno przyjemniej by się tego słuchało chociażby w rockowym wydaniu. Do tego, z drugiej strony domu w TV tak samo leci Koran, tyle, że inna część. I tak przekrzykują się radio z telewizorem na zmianę. Sklepy są zamknięte podczas modlitwy, a to AKURAT zawsze wtedy ja sobie przypominam, że muszę po coś pójść. Buzi nie dostaniesz przed ostatnią modlitwą, bo by się kąpać cały musiał. A tak to tylko stopy, ręce i uszy umyje. Kobiety po w/w czynnościach dotknąć nie może, nawet otrzeć się przypadkiem, bo z powrotem pod prysznic maszeruje. Paranoja. Wszystko kojarzy się z seksem, a to przecież ZŁO. Nie wolno niczego. Chyba, że po ślubie. I mamy odpowiedź na to, dlaczego Malediwy to kraj z największą liczbą rozwodów na świecie - a bo chajtają się takie małolaty, żeby łokciami się dotykać mogli. A po 2 latach okazuje się, że to nie to, więc następna. I tak podczas swojego żywota mają po pięć żon, z każdą piątkę dzieci. No, ale nie mnie to oceniać no i co z tym duchem. Otóż kraj tak religijny, zasupłany w nylonowe szmaty w 50 stopniach w cieniu, ma bzika na punkcie czarów. Nawet nie wiedziałam, że aż tyle ludzie je odprawia. Jeden drugiemu wilkiem, rzucają na siebie zaklęcia. Zakopują buteleczki z czarnym eliksirem pod drzewem, podczas pełni księżyca i tym podobne. I tak pewnego razu, przyszedł jeden duch - kobieta, która za zadanie miała ostrzec kogoś przed czymś. Wstąpiła w ciało mojego znajomego, ten tuż przed seansem był strasznie słaby, nie mógł dojść do domu o własnych siłach. Nie wiem skąd wiedział, że to ona się zbliża, ale wiedział, bo mówił, że przemawiać będzie o 20:00. Wyglądało to tak, że znajomy mój jakby zemdlał. Za chwilę jak w hipnozie powiedział "salam alaikum". Jedna z sąsiadek zbliżyła się do niego i zaczęli rozmawiać. Znajomy miał zamknięte oczy, odpowiadał jej na wszystkie pytania, nie wiedziałam do końca co się tam dzieje. Myślałam, że go właśnie zahipnotyzowali, tylko nie wiedziałam po co. Wtedy jeszcze o niczym nie wiedziałam. Byłam tam, bo połowa wsi była. Ludzie tłoczyli się przed domem, każdy chciał z nią porozmawiać. Ona widzi i wie wszystko. Matki wypytywały o to, co robią ich dzieci (czy piją alkohol czy biorą narkotyki), jedną coś tam szczyka i boli - duch powiedział, że jeden z sąsiadów rzucił na nią zły urok. Przychodzi czasem po północy pod jej dom i wylewa jakieś substancje. Aby się przed tym uchronić, miała polać dom jeszcze inną substancją (pół wyspy nie spało, bo czekali pod domem czy facet przyjdzie tej nocy czy nie). Z innej kobiety zaś zdjęła czar, przeleciała ręką znajomego, bo to w jego ciele była, po ciele kobiety i - dosłownie - choroby jak ręką odjął. Kolejka się ustawiła, więc se myśle a i ja zagadam, co mi zależy. Ciekawa jestem co mi tam opowie. Mówiła po angielsku, przedstawiłam się jej, a ta mówi, że wie kim ja jestem, bo ona wszystko widzi i wie. Opowiadała wiele historii, które faktycznie miały miejsce, np. że piłam z Imranem alkohol 2 dni temu (byli akurat Polscy goście i poczęstowali nas Żubróweczką. Ja tam sobie mogę a Imranek na własną odpowiedzialność) mało tego - duch powiedział też o tym mamie Imranka. Z ciekawości spytałam o Polskę, o moich najbliższych. Odpowiedziała, że to bardzo daleko i nie ma uprawnień tam się wypuszczać, ale spyta Mustafę bo on ma uprawnienia i jak dam jej chwilę to zaraz da mi znać. Po krótkiej chwili odzywa się i mówi, że to bardzo daleko, Mustafa teraz bardzo wycieńczony. Powiedziała, ze u siostry, córki i męża wszystko w porządku, coś tam poopowiadała o tacie i mamie, generalnie nic, co by mnie jakoś szczególnie zaskoczyło. Spytałam się jej, jak jest w niebie. Odpowiedziała, że nie jest upoważniona, aby rozmawiać o niebie. Zaczęła schodzić na tematy wiary. Mam się nie obrazić, ale Jezus to jedna wielka ściema (nie dosłownie, ale to miała na myśli), tzn. istnieć istniał, ale z tą jego śmiercią i zmartwychwstaniem nie było tak, jak wszyscy myślimy. Próbowała namówić mnie na zmianę wiary O_O mam poprosić Imranka, aby nauczył mnie ich modlitw (nie ma mowy). Nie wdawałam się w dyskusje na temat zmiany wiary bo to w ogóle nie podlega dyskusji (nie to, żebym jakąś zagorzałą katoliczką była, ale zwyczajnie nie odpowiada mi wyrzekanie się wszystkiego i oszpecanie się nylonowymi ubraniami w imię tego, co czeka mnie po śmierci. Ja żyję tu i teraz. To teraz czuję i przeżywam i tego jestem pewna. Tego, co będzie tam - nie wie nikt). Zapytałam też o bieżące sprawy, które mnie nurtowały i trochę gniotły. Dała mi na wszystko odpowiedź, tym samym uspokoiła mnie trochę. Ale potem 2 dni analizowałam jeszcze, wszystko, co mi powiedziała i doszłam do wniosku, że to jedna wielka manipulacja. Ona mówiła wszystko, co chciałam usłyszeć. Wiem, bo znalazłam sama odpowiedź na nurtujące mnie pytanie. Odbiega dalece od tego, co ona mi powiedziała. Mam wrażenie, że mówi każdemu (a przynajmniej mnie), to co chce usłyszeć, a ludzie we wszystko wierzą, bo przecież to duch powiedział, który wszystko widzi i wie. Zastanawiam się tylko, co to ma na celu. Takie "dla Twojego dobra" ? Powiedziała, że kiedykolwiek, jeśli będę chciała o coś zapytać lub poprosić, to ona przyjdzie do tego znajomego. Na początku było to wciągające. Rodziły się kolejne, nurtujące pytania, na które koniecznie chciałam poznać odpowiedź. Ale doszłam do wniosku, że nie. Po co ingerować i słuchać o czymś, co mówi mi ktoś, nie wiadomo w sumie dlaczego. Dlaczego miałabym ufać duchowi, którego nie znam, nigdy nie znałam i zapewne nigdy nie poznam. Może duch świetnie się bawi, śmieje się ze mnie i ze wszystkich, którzy w tym uczestniczą. Nie wiem jak jest i postanowiłam nie spotykać się z duchem już więcej.