Weekend spędziłam na Guraidhoo. Mieliśmy gości. W sumie to można powiedzieć, że pierwszych (choć trochę nieoficjalnych, bo to znajomi właściciela). Czwórka znajomych Rosjan. W czwartek wieczorem zabraliśmy ich do jednej z nielicznych restauracji na Guraidhoo Peach Grill, mają tam pyszne jedzenie i połowę tańsze niż w Male'. W Male' zresztą wszystko jest droższe. Nasza guesthousowa restauracja jeszcze nie funkcjonuje, przywieźli wprawdzie sprzęt kuchenny, wszystko już czeka, ale w piątek malowali dopiero szafki więc jakby to powiedzieć ... od d...y strony.
Na przeciwko Guraidhoo znajdują się dwa resorty, a właściwie jeden resort Biyadhoo (widzę przez jedno z moich okien) i pozostałości po drugim, zniszczonym przez tsunami w 2004 roku. Wyspa przepiękna, z ładną plażą, ciekawym kolorem wody i fajnym miejscem do snurkowania. Popłynęliśmy z gośćmi w piątek naszą żółtą łódką. Podróż trwa chwilkę, może 10 minut. Fajnie Guraidhoo wygląda od strony oceanu, kolor wody obłędny!
Sambe. Jeden z braci licznej rodziny, z którą się przyjaźnię, zdecydowanie najspokojniejszy, pojawił się w jednym z wcześniejszych wątków. Pracuje w resorcie Cocoa, ale miał wolne, więc popłynął z nami dla towarzystwa
Chłopaków nie trzeba było długo namawiać. Ledwo pojawiliśmy się na wyspie - zniknęli z maskami pod wodą.
Jedna z trzech złapanych przez naszego recepcjonistę ośmiorniczka. Masza tylko prezentuje do zdjęcia jedną z nich
Przy wejściu na wyspę siedzi "Kasjer" (0soba doglądająca tej wyspy). Wstęp na wyspę kosztuje 2$. Za symboliczną kwotę można spędzić miły dzień na bezludnej wyspie.
Sambe ma czulenie na słoną wodę. Bidny pozostać musiał na brzegu, na palmowym listku, w cieniu.
Recepcjonista. Jeszcze nie pamiętam imion ^^
Nawet pani manager należy się chwila relaksu :-)
Wieczorem zrobiliśmy grilla, na plaży. Ryby mieliśmy złowić sami, ale nie było już czasu, więc kupiliśmy. Wszystko przygotowaliśmy u zaprzyjaźnionej rodzinki: szaszłyki, sałatkę, ziemniaki z cukinią, takie jak z ogniska, z solą i masełkiem :-)
Zjedli też te 3 ośmiorniczki, przygotowane wcześniej w parowarze, z warzywami. Ja tam nie przepadam, więc tylko spróbowałam. Smakuje jak ryba i jest gumowate.
Aktualnie powróciłam na chwilę do Male'. Wiem, że większość nie ogarnia, czemu ja co chwilę na innej wyspie, co ja robię, gdzie mieszkam i po co tak jeżdżę, więc bardzo pokrótce wyjaśnię: na Guraidhoo jestem managerem Guest House, który prawie, prawie jest już skończony i może przyjmować przemiłych gości :-) W Male' i na innych wyspach jestem travel agentem, spotykam się z managerami hoteli i resortów aby nawiązać z nimi współpracę i posiadać w swojej ofercie dostępne pokoje wszelkiego kalibru, od niskobudżetowych guest house'ów po 5-cio gwiazdkowe luksusowe resorty, gdzie noc kosztuje kilka tysięcy $. Ale żeby móc sprzedawać te miejsca, muszę je najpierw zobaczyć na żywo, "przetestować", aby móc coś polecać, muszę być sama do tego przekonana. I tym sposobem, w przyszłym tygodniu, ląduję w dwóch, a może nawet trzech (dwa są potwierdzone) luksusowych resortach, gdzie w jednym z nich, mają tylko domki na wodzie, więc nie ma wątpliwości, że w takim właśnie zamieszkam. Sunrise Villa się nazywa i ma jacuzzi na tarasie :-)
Tymczasem lecę na obiad, ludzie mówią, że schudłam ostatnio, pewnie dlatego, że wszędzie tylko te ryby i ryby .... ja tam zostanę jednak przy kurczaku.
szkoda, że wcześniej nie wpadłam na Twojego bloga - bo w kwietniu lecimy na Malediwy (niestety tylko na tydzień) i do niedawna poszukiwaliśmy w miarę przystępnego noclegu. ;)
OdpowiedzUsuń