Guest House Starfisn Inn, jest juz oficjalnie otwarty, zarejestrowany, ma licencje czyli funkcjonujemy pelna geba. Guest House byl juz teoretycznie gotowy w grudniu i nic tylko sie wprowadzac, "jeszcze tylko kilka malych szczegolow". Oczywiscie przez caly styczen szegoliki nie zostaly zrobione, bo kazdy myslal, ze jest jeszcze duzo czasu do przyjazdu pierwszych gosci. Zreszta to drobnostki na 5 minut. Jak te 5 minutowe drobnostki zaczely wylazic, to sie okazalo, ze jest tego na 2 tygodnie. Jakos mnie to speclajnie nie dziwi, nie chce nawet sie tu przemadrzac "a nie mowilam" (a mowilam i to nie raz, ale oni zawsze wiedza wszystko lepiej). Pierwsi goscie, a wlasciwie pierwsze turystki przyplynely do nas nocnym promem. Wyladowaly o 5 nad ranem na Nilandhoo. Do ostatniej chwili robili wszyscy i wszystko, co sie rzucalo w oczy, ze jeszcze nie zrobione, cala grupa plus kumple, oczywiscie wszystko grupowo (caly jeden dzien spedzili na robieniu breloczkow do kluczy, jeden rysowal, inny przycinal, kolejny malowal numerki a jeszcze inny plotl sznureczki z wlosia kokosa ...). Idea z posadzeniem palm na wejsciu, powstala zupelnie spontanicznie, wyszla z tego calkiem ciekawa sciezka. Palmy sadzone byly o polnocy, parasolka i stoly stanely o 4:30 abym o 5 mogla podjac przy nich gosci i wreczyc na odswiezenie zimny reczniczek i wypisac karty hotelowe.
Nawet prasowanie musi odbywac sie grupowo
W grupie jeden drugiemu robi ciągle jakieś psikusy. Tym razem padło na zmęczonego Agila
(Kiedyś sprzatając plażę, na hasło "wszystkie plastiki lądują w worku na śmieci" - Rabbiemu wyrzucili telefon, bo tez był plastikowy - leżal na ziemi i przygrywał malediwskie rytmy, bo bez muzyki to tez nie da rady nic zrobić. Z worka na śmieci wydobywały się rytmy malediwch bębniarzy)
Stemowany Thinthu - pierwszy raz występuje w roli kelnera
Napisy z kokosa i łabądki - naukę chłopcy pobierali u samego managera Resortu Velavaru
Na pierwszym turnusie mieliśmy same przemile panie :-)
Zatoczka na Nilandhoo. Niepozornie ukryta w krzakach
Goście korzystali z pakietu wycieczek, udaliśmy się między innymi na zwiedzanie pobliskich wysepek
Nilandhoo oczami naszych turystek
Pojechaliśmy tez na Sand Bank
Rafa koralowa przy Sand Banku
Wycieczka na lokalna wyspę Magoodhoo
Wyryta na palmie nazwa domu. Wiekszość palm, nawet tych na środku wyspy, jest przypisana do konkretnego domu. Kokosy, które z niej spadną, należą do przypisanego do palmy właściciela
Na plaży na Daranboodhoo
Wyspa Daranboodhoo
W międzyczasie dołączyli Tomek z Agatą i mieliśmy jedynego polskiego mężczyznę
***
Z drugim turnusem wybraliśmy się na grilla na bezludna wyspę. Drugi turnus to koszykarze plus wuefista i nasza rodzynka Ana. Jeden maturzysta, który jest dla mnie bohaterem. Wziął ze soba książki, żeby w wolniejszej chwili uczyć się do matury. W sylwestra zamiast chlać pod brama, pracował i odłożył na wakacje na Malediwach. Kieszonkowe miał ze stypendium. życzę sobie, aby taka młodzież pracowała na nasze emerytury.
Na Malediwach nie ma węgla. Grilla pali się na łupinkach kokosowych.
Poczęstunek z kokosa, prosto z palmy
Maturzysta w drodze powrotnej doczytuje z biologii :-)
Pojechali na wycieczkę do Vilu Reef
Zajęcia w podgrupach: prawie, jak na świetlicy. Jedni się uczą, a inni grają w ręcznie zrobionego Chińczyka
Pojechaliśmy też na Sand Bank
Jak powstaje ekspresowe serduszko