Dostałam wczoraj zdjęcia od moich gości. To takie typy, których się nie zapomina. Pełni poczucia humoru, pozytywnej energii, otwarci na ludzi a do tego zwyczajnie dobre człowieki, przejmujący się wszystkimi. Antonio wszędzie z aparatem, ciągle robił zdjęcia, jak mi się wtedy wydawało - w najmniej odpowiednich momentach. Wczoraj wysłał mi foty i powiem szczerze, że nie są takie złe. Sa wręcz cudowne. Niektóre nawet nie wiem kiedy zrobione, takie trochę od zaplecza, bo wszystkie, które mam są pozowane lub samojebki z rąsi. A tu prawdziwy Typel w akcji.
Dzień pierwszy, przed wycieczka skręcamy na chwilę, aby pokazać nowo przybyłym gościom plażę
Dotarliśmy na Sand Bank
Taki sobie baldachimek stworzyłam, chłopaki się śmiali, że mam gablotke, jak budda (oni przyjechali do mnie prosto ze Sri Lanki, tam takie gablotki na każdym skrzyżowaniu)
A oto jak powstała:
Nie wiem jak i skąd, na bezludnej wyspie, gdzie nie ma ani jednego drzewa, znalazłam dwa te oto bambusowe pale i kij.
Dźwigam ten swój krzyż ... który leci raz z jednej, raz z drugiej strony, ptak fruwa wkoło i się pewnie śmieje, a z krzyża powstaje konkurencja, w postaci gabloty buddy.
Po Sand Banku, pojechaliśmy na sąsiednia lokalna wysepkę Daranboodhoo, części z Was już dobrze znaną :)
Tak żeśmy sobie siedzieli, plotkowali, a Imranek sprawdza grę, bo chyba ktoś zaatakował mu wioskę ...
Poszłam opłukać ręce z piachu. Nieopatrznie fala opłukała mnie cała
Imran - sprzedawca lodów
Nie nie. Jeszcze nie oszalałam. Ukrywam się tylko przed promieniami słonecznymi na łodzi
Nocne łowienie ryb. śmiali się ze mnie, że się wystroiłam w tuniczkę i torebkę jak Kim Kardashian. Ciuchy stare, jeszcze z chorzowskiego szmateksu, jak się ryba uwalą, to nie będzie szkoda. A torbę potem docenili, jak chować trzeba było przed falami fajki czy sprzęt.
Otwieramy na próbę kokosowe Bondi - lokalny wyrób z kokosa i cukru palmowego
Coś tam konsumuję. Bondi albo Supari
Prezesowa (tak na mnie mówili) wiecznie z papierochem. Ale co zrobić, jak ciągle na powietrzu
No i łowimy. Jak dla mnie - emocje jak przy krojeniu chleba. Ale goście lubią
Czerwony Lucjan
Resort Filitheyo. Czekamy, aż pojawi się słońce. Oczywiście - pięknie błękitne niebo, kiedy wybieram się na robienie zdjęć, nie wiadomo skąd pojawia się chmurka i rzuca mi cień na molo z domkami. W cieniu borsuków przecież robić nie będę.
W Anię, jak w telewizor wpatrzony
Najulubieńsza Pina Colada
Zabieram Imrankowi Zaziki bo chyba nie lubi. A ja wprost przeciwnie
Przyczajony tygrys, ukryty smok - nie mam pojęcia kiedy i gdzie. Ale chyba na bezludnej wyspie
Paparazzi Zadora. Dziękuję