Dzień przeprowadzki na wyspę Nilandhoo zbliża się nieubłaganie. Ciągle nie wydaje mi się, że gdziekolwiek wyjeżdżam - Guraidhoo jest pełne od mych polskich gości, codziennie wycieczki, co wieczór nasiadówy do późna. Będzie mi żal opuszczać to miejsce, ale z drugiej strony już czuję się znim zmęczona. Guest Housy się otwierają i zamykają. Ekipy się miksują. Nagle kucharz z jednego Guest Housu pracuje w drugim, a ten z trzeciego w tym pierwszym. Wycieczki co chwilę organizuje ktoś inny, bo jak nie silnik w jednej łódce zepsuty, to właściciel łódki nagle się obraża i zakzuje wypraw jego łodzią. Lepiej niech stoi w porcie i rdzewieje ..... nie nadąrzysz za nimi. W każdym razie nie wpływa to w żaden sposób na samopoczucie gości, spełniane są wszystkie zachcianki, wycieczki odbywają się a goście żegnają się ze łzami w oczach, obiecują, że wrócą i cieszą się, że trafili na mnie w sieci. I vice versa to everyone!
Maciek napisał do mnie i zorganizował kilkudniowy wypad dla swej żony i teściów. Przeurocza rodzinka, dziękuję Maćkowi za możliwość poznania ich osobiście. Rozmawialiśmy do późna, jak z kimś z rodziny, jak z ciocią i wujkiem :-)
Wybraliśmy się na snorkeling, w poszukiwaiu żółwi
Zółwie były, ale nie było mojej podwodnej kamery
A to młodsza grupa Bodu Beru - pocieszni są, każdy ma strój z innej parafii, śpiewają i tańczą nierówno, mały się chowa za plecami kolegów, bo się wstydzi, ale starają się i wierzę, że któregoś dnia staną na scenie w Male' podczas, corocznego konkursu grup Bodu Beru
A to już "procesja" ze starszą grupą, z okazji największego ich święta, związanego z pielgrzymką do Mekki.
Latające smoki - czyli coś, przypominające ważkę. Zwiastują zbliżającą się porę suchą
Imranek pierze leżaki, szykujemy się do sezonu
Przyjemne wieczory na tarasie w Ifja
Julia i Leon - nie mieli szczęścia do pogody na Guraidhoo, ale nie narzekali i potrafili cieszyć się z każdego promyka, jaki przebijał się przez pochmurne niebo To goście z serii "takich życzymy sobie więcej". Ryśku polubiłem Cię, wpadnij kiedyś :-)
Tomasz wybiera świeże tuńczyki w porcie
Nurkowie nurkowali a my z Imrankiem snorklowali. Imranek złapał Papugę i Sweet Lipsa i teraz patroszy na grilla
Noc z Bodu Beru na tarasie w Ifja
Piknik na bezludnej wyspie. Aleksander zabukował wakacje dla siebie i znajomych już dawno temu. Dzień przyjazdu nastał a sam Aleksander okazał się chyba mym największym zaskoczeniem. Kiedy piszę maile z goścmi, wyobrażam sobie mniej więcej jacy są, jak wyglądają. Grupa z tak genialnym poczuciem humoru i z dystansem do siebie - dawno się tak nie uśmiałam, jak z nimi.
I tak jednego pięknego dnia, okazało się, jak żeśmy już z Imrankiem wypucowali taras, pokoje, ja prałam ręcznie wszystkie poduszki, materace, wszystko wypłukane w Perwolu, pięknie, czysto, mucha nie siada - aż tu nagle się okazuje, że licencja na prowadzenie Guest Housu Ifja Inn wygasła .... żaden ekspert oczywiście tego nie dopilnował, nie dopatrzył i co. I znowu jajco. Guest House bez licencji nie może przyjmować gości, więc - znowu odbywa się przekierowanie gości do innego Guest Housu. Tym razem goście lądują w Rip Tide Vacation Inn. Szybko okazuje się, że wcale nie są zmartwieni tą informacją. A wręcz przeciwnie. Domowa i luźna atmosfera, pyszne jedzenie i wspaniały manager Ibbu doprowadzają do tego, że goście nie wyobrażają sobie swych wakacji gdzie indziej, jak właśnie w Rip Tide Vacation Inn. Ja czuję się spokojna, szczęśliwa, że wszystko się układa, że goście zadowoleni i że Ibbu to nareszcie ktoś, kto tak jak ja w pirorytecie ma zadowolenie gości. Szybko dogadujemy się i dzielnie ogarniamy czasem 24 osobowe grupy gości.
Rip Tide usytuowany jest w pierwszej linii brzegowej
Niesamowite jest to, że często w tym samym czasie mam rezerwacje od par czy grup, zupełnie się wcześniej nieznających, ale integrują się szybko i pasują do siebie tak, jakby znali się już od dawna
Ostatnio w modzie są wyprawy na Sand Bank :-)
Nie ma się co dziwić. Będąc tu, dociera do człowieka, że jest na TYCH Malediwach
Taki przerywnik - tuńczyki w Male'
I upał w ten dzień niemiłosierny. W środku na promie gorąco, na dachu jeszcze bardziej. Zero wiatru. Lokalni grają w karty na dachu.
Jedna z imprez w Rip Tide na zewnątrz - szwedzki stól i muzyka na żywo
I kolejne parki, które się idealnie dopasowały i milusio spędzały ze sobą czas. Jestem pewna, że niektóre znajomości przetrwają na dłużej
I znów Sand Bank - coś pięknego
I znów przerywnik Imranek - se siedzimy w piątkowe, leniwe popołudnie
I kolejna nieznająca się wcześniej grupka - nie szkodzi. Wszyscy sympatyczni, aż żal się było żegnać. Obiecali, że wrócą ;-)
Vilivaru
Imprezka pożegnalna, na tarasie niedokończonego jeszcze Guest Housu :-) Wesoło było, oj oj
Jeden z wielu zachodów słońca, tuż pod mym domem
Snorkowanie z żółwiami - było ich trochę
A potem jak dzieci :-) Skakanie z dachu łódki do wody
Resort Biyadhoo w wigilijny wieczór. W tym roku Wigilia wyglądała nieco inaczej - kolorowe drinki na Happy Hour w resorcie. Nie ukrywam, że płaczę po nocach za barszczykiem i pierogami, ale cza brać, co los daje :-)
Mikołaj roznosił prezenty - czekoladki smakowe
Czarki czekają głodni na grilla :-)
Widzę teraz, że nie wszystkich mam na zdjęciach. Szczególnie tych, którzy wpadali na chwilę :-) Ale wierzcie mi lub nie - wszyscy byli mili, pozytywnie nastawieni, cieszyli się na wszystko i zawiezli do domu same miłe wspomnienia. Jednego wybryku natury z września nie liczę - nie mieści się w statystykach, pozatym to była osoba, niezadowolona z całego świata i tym samym bardzo nieszczęśliwa. Rozdział ten szybko został zamknięty, chociaż jeden z czytelników forum, który nigdy nie był i nie widział, przekonany był "że na pewno musiało być więcej niezadowolonych osób". Średnio chce mi się w to wierzyć, bo widzę jakie emocje panują przy każdej kolejnej odwiedzającej mnie grupce. I tego się trzymajmy. Jedźmy na lokalną wyspę świadomie, nie oczekujmy luksusów, jednak nadal zdajmy sobie sprawę z tego, że Malediwy nawet lokalne, do najtańszych nie należą.
Rok przyniósł mi wiele zmian, zdecydowanie na lepsze. Odcięłam się od złych wspólników, od Guest Housu Dacha - bardzo proszę o nieutożsamianie mnie więcej z tym miejscem. jak i samą wyspą Guraidhoo. Po tym, jak się z niego przeniosłam, po tym jak właściciel sprzedał Guest House, bo zwyczajnie beze mnie Dacha nie istnieje - łączą mnie z tym miejscem jedynie zdjęcia na ścianie w pokojach. Nie ręczę za jego serwis, a raczej jego brak - pracują w nim teraz zupełnie inne osoby, niż te, które pracowały "za moich czasów", jest 5 właścicieli i każdy tylko czeka na zyski, niewiele z siebie dając. Doszło do tego, że goście z tego Guest Housu, przychodzą na kolacje i wycieczki do innych Guest Housów. Szkoda, bo start był niezły. Niech sobie teraz radzą, a ja wyjeżdżam działać teraz gdzieś indziej. Na Guraidhoo nadal będę miała gościnne występy, jednak od lutego skupiam się tylko i wyłącznie na nowym Guest Housie na wyspie Nilandhoo. Przede mną robienie zdjęć pokoi i przeczesywanie okolicy, tak, aby wiedzieć gdzie możemy zorganizować ciekawe wycieczki. Jeden resort już potwierdził mi możliwość dziennych wizyt, co bardzo mnie uszczęśliwiło. Okolica ta jest bardzo dziewicza, pełna bezludnych wysepek, delfinów i żółwi. Podobno mieszka tam też całkiem sporo rekinów no i do miejsca, gdzie występują rekiny wielorybie jest 4 razy krócej niż z wyspy Guraidhoo. Będziemy organizować tam wycieczki, dla tych najbardziej spragnionych spotkania tego gatunku.
Ja tymczasem życzę wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku, samych pozytywnych chwil i wielu dalekich i niezapomnianych podróży. Sobie życzę turystów, takich, jak miewałam dotychczas oraz tego, że z czytelników staniecie się moimi potencjalnymi goścmi :-)
Update (sierpień 2016): nie wiem, co na tym Guraidhoo to wszystko takie niestabilne, ale zarówno Guest House Ifja Inn jak i Riptide już nie istnieją ... tzn. Rip Tide istnieje, ale nie ma tam już Ibbu! Zmieniło się wnętrze, nie ma już tego lokalnego klimatu, jaki kiedyś tam panował. Szkoda, bo Guest House był pierwszym na tej wyspie i wydawał się dość stabilny i że można było na nim polegać. Ibbu jest teraz w Madagali Inn i jest w trakcie otwierania swojego Guest Housu, po prostu w swoim domku. Mieszka sam na 5 pokojach i postanowił to wykorzystać.