ADAARAN to sieć sześciu luksusowych resortów. Każdy nosi inną nazwę, jednak wszystkie widnieją pod jedną marką i jednym logo. Dostałam możliwość odwiedzenia dwóch, a właściwie trzech resortów z tej sieci (dwa mieszczą się na tej samej wyspie, jednak działają oddzielnie) Select Meedhupparu, Prestige Villas oraz Vadoo. Z ogromną przyjemnością się do nich w zeszłym tygodniu wybrałam! Sama mogłam zdecydować o terminie i kolejności odwiedzin. Zdecydowałam się na Meedhupparu jako pierwszy. Resort oddalony jest od Male' o 130 km i można się tam dostać jedynie samolotem wodnym. Przyznam szczerze, że na początku podróż samolotem, piękne widoki i lądowanie na wodzie, cieszyły mnie z całej wyprawy najbardziej. I rzeczywiście - wrażenia bezcenne!
Terminal taksówek wodnych znajduje się na lotnisku w Male'. Pod gate'y podwozi gości autobus.
Oczywiście jedyne 5 minut kiedy padał deszcz tego dnia to kiedy? Wtedy, kiedy Typel wsiadała do samolotu. Oberwanie chmury! Pracownik resortu rozdawał parasole. Na szczęście deszcz padał tylko podczas wsiadania do taksówki, chwilę w niebie i na tym koniec. Szybko zapomniałam, że w ogóle padało. Szyby wyschły raz - dwa.
Po lewej pas startowy międzynarodowego lotniska na Malediwach - Nasir Ibrahim International Aiport Male'. Po prawej - wyspa Male' .
Lot do resortu trwa 45 minut, a drogę umilają przez cały czas zachwycające widoki zza okna. Marzyłam o fotografowaniu atoli z lotu ptaka. Pode mną lokalne i bezludne wyspy, resorty, rafy koralowe, jak pawie oka. Jak na pierwszy raz, zdjęcia całkiem nie złe ;)
Niezmiernie się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam, że wlatujemy właśnie na bardzo dobrze mi i innym znane "kropeczki wyspowe". Zadziwiające jak wyspy się same poukładały. Zero w tym ingerencji człowieka.
Nie miałam za bardzo możliwości zobaczenia wyspy przed lądowaniem, bo była tuż przed nami. Ale za to ładnie widziałam przy powrocie :)
Lądowanie na wodzie niewiele różni się od lądowania na lądzie, może wydaje się odrobinę miększe.
Samolot zatrzymuje się przy tym malutkim podeście, z którego przesiadałam się na łódkę.
Pogoda cudna! Należy pamiętać, że na Malediwach pogoda różni się, w zależności od atolu. Meedhupparu położone jest w Raa Atol, czyli jedna z lepszych pogód, jaka może nas spotkać na Malediwach. Są atole, w których bardzo często występuje deszcz. Jest ciepło, wręcz upalnie, ale nie ma słońca i woda przez to nie ma pięknego, turkusowego koloru.
Pierwsze rzucenie okiem na resort od strony wody.
Ocean był wzburzony, podestem trochę rzucało. Bałam się, że albo ja, albo mój bagaż wylądujemy zaraz w wodzie. Na szczęście nikomu i niczemu nic się nie stało.
Łódka przypływa na koniec długiego mola, gdzie przywitała mnie i hotelowych gości załoga hotelu, zakładając na szyję kwiatowy wianuszek.
W jednej z kilku restauracji na wyspie, podali nam lekkie śniadanie, wręczyli klucze, przewodnik po wyspie, wytłumaczyli co i jak.
Po wszystkich formalnościach, mój przeuroczy przewodnik, odwiózł mnie club carem do mojej exotic villi. Bardzo szczególnie mnie tam wszyscy traktowali, załoga na prawdę jest na wysokim poziomie. Szczerze uśmiechnięta, pomocna, nienarzucająca się.
Miałam trochę czasu na odświeżenie się, zrobienie kilku zdjęć w domku, zaktualizowanie statusu na fan page i zjedzenie owoców, które czekają na stole tylko na szczególnych gości (tak mi powiedział mój przewodnik :-) )
Piękna samojebka z powitalnym naszyjnikiem
Super wygodne łózko, super czysto i bardzo przytulnie.
I na werandzie ...
Łazienka jest otwarta, a prysznic jest na zewnątrz. Leci z niego ciepła woda (padło wcześniej pytanie, czy leci, więc odpowiadam ;-) )
Czyściutko i komfortowo
Oczywiście, że wykąpałam się tu, zaraz po wejściu do domku. Fajny ten dźwięk odbijającej się od drewnianej podłogi wody, a w tle egzotyczne ptaki, szum palm i spadające kokosy. Czasem przelatywał nietoperz, na szczęście nie za nisko.
Wejście główne
I okolica domku. Do plaży jest może ze 20 metrów.
O godzinie 14, przyjechał po mnie mój uroczy przewodnik, zabrał mnie na obiad, a po obiedzie na przejażdżkę po wyspie, z przystankami na ważniejsze punkty i zdjęcia.
Recepcja Select Meedhupparu
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od tego drugiego resortu, który znajduje się na tej samej wyspie: Prestige Water Villas. Oddzielony jest od Meedhupparu dużym, przepięknym ogrodem.
Basen tylko dla gości Water Villas
Water Villas ma osobną recepcję
Wejście do restauracji, w której goście Water Villas serwowane mają posiłki w ciągu dnia
Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że przy pierwszym stoliku od lewej, odbędzie się wieczorem kolacja, która okazała się jednym z piękniejszych zdarzeń w moim życiu. To moment, kiedy patrzę w niebo i mówię "dziękuję". A nie zdarza się to zbyt często :-)
Z restauracyjnego molo
Czy zimne piwko lub fajny obiad w takich okolicznościach przyrody, nie są jak spełnienie jednego z malutkich marzeń?
Do restauracji jeszcze wrócimy, a teraz dostaliśmy cynk, że dwie wille wodne są gotowe na przybycie moje i mojego aparatu :-) Przynieśli nawet szampana do zdjęć!
Restauracja, tym razem widok z molo prowadzącego do willi.
I proszę: willa wodna wewnątrz. Na pewno nie jeden, nie raz zastanawiał się, jak one są urządzone. Ja sama należę do tej grupy.
Nie powiem, że nie zamieszkałabym. Bardzo przytulne, z wygodnym łóżkiem, ciepłe światło oraz otwierające się na całej szerokości okna na taras.
Zawsze intrygowała mnie szklana podłoga. Czy rzeczywiście jest super, czy przereklamowana. Odpowiadam: jest super.
Przeszliśmy do drugiego domku, w którym przygotowany był szampan i widok na tarasie nie jest zasłonięty parawanami. Wnętrze to jak lustrzane odbicie tego pierwszego.
Któż by nie chciał, tuż po przebudzeniu, otworzyć drzwi na taras i zejść prosto do wody, po prywatnych schodkach? Albo najpierw zjeść śniadanie, przy stoliku na tarasie?
A po śniadaniu i kąpieli w oceanie, popluskać się w tarasowym jacuzzi ?
A później poopalać i popatrzeć w głuchą, turkusową dal?
Ryby jak w szeregu, pływały wkoło willowej nóżki
Do dyspozycji gości, ekspres do kawy, kawa i herbata, cukier, śmietanka.
Aż żal opuszczać domek. Szkoda, że mnie w nim nie zakwaterowali. Ale, jak to mówią. darowanemu koniowi ...
Ryby, które bardzo lubią przebywać w towarzystwie. Pływają całymi stadami
Madam raz
Madam dwa. Jeszcze by ktoś pomyślał, że wcale mnie tam nie było.
Powrót do restauracji. Śniadania, obiady i kolacje goście jadają właśnie tutaj. Mogą na zewnątrz, jeśli reflektują.
I wracamy na teren Meedhupparu
Jeden z wielu barów na wyspie. Kelnerzy wszędzie występują w narodowych strojach.
Ekipa sportów wodnych
Bardzo duży salon spa, z sauną, masażem wszelkiego rodzaju, jacuzzi, manicure, pedicure. Ceny w cenniku trochę odstraszające, ale zawsze akurat jest jakaś promocja, a to dwa masaże w cenie jednego, a to 30% na manicure.
Salon piękności
Siłownia dostępna dla gości w ofercie All Inclusive
I z powrotem w łazience na otwartym powietrzu. Zabrali mnie tu z takiego względu, iż w domkach odbywają się małe renowacje. Ten jest już aktualnie po. Drewnianą podłogę zamienili na kafelki i posadzili kwiaty :-) Więc lepiej, abym pokazywała te zdjęcia, bo tak niebawem będą wyglądać wszystkie łazienki.
W pokojach także podłoga została wymieniona. Z czarnej na brązową.
Wyspa jest bardzo duża. Zwiedzanie w upale daje w kość tym bardziej, że na samolot musiałam wstać bardzo wcześnie rano. Zmęczona wróciłam do swojej egzotycznej willi, a na godzinę 7 umówiłam się na kolację. Oczywiście poszłam popływać, ciekawa jakie gatunki rybek spotkam w tej okolicy. Pływają tu olbrzymie okazy! Ale nie pokażę, bo aparat wodoodporny nie wiem jakim cudem stał się nagle nieodporny i woda dostała się do środka :( Bardzo nad tym faktem ubolewam, ale myślę, że jest do naprawienia!
Zachód nie popisał się tego dnia.
Pokręciłam się jeszcze po okolicy i wróciłam do swojej willi, w oczekiwaniu na godzinę 7 i na kolację.
Oczywiście zgubiłam się trzy razy. Ale tak to jest, jak wszędzie ciebie wożą, nie zwracasz uwagi na drogę, a tu nagle trzeba się przebić przez gąszcz samemu. Odnalazłam drogę, a chwilę później pojawił się młodzieniec, zabrał madam, czyli mnie, na kolację do restauracji Water Villas. Byłam pewna, że pojadę na bufetowe menu do Meedhupparu. Ale wszystko było jasne, kiedy club card (prościej mówiąc melex), skręcił za winklem do dzielnicy wodnych willi.
- Witamy madam!.
- Madam, chce pani siedzieć w środku czy na zewnątrz? Na zewnątrz, dobrze, proszę sobie usiąść. Witam, nazywam się ... i jestem tu ....<padła funkcja, ktoś ważny w każdym razie, kto by to spamiętał, 15 takie powitanie dzisiejszego dnia>. To będzie pani osobisty kelner dzisiejszego wieczoru - uśmiechnięty młodzieniec przywitał się i ułożył mi serwetkę na kolanach. Przyniósł menu, do wyboru miałam sałatkę, zupę, danie główne i deser. W każdej dziedzinie po trzy dania, pięć w daniu głównym. Wybrałam. Nagle pojawia się drugi kelner, tylko od alkoholu. Madam, czego pani sobie życzy? Madam wino, koktajl, może piwo madam? Mamy fajne koktajle - wymienia nazwy i skład. Wybrałam. Biały rum, sok pomarańczowy, grenadyna i coś jeszcze. Człowiek cieszy się na takie trunki. Ślinka cieknie na samo wspomnienie o drinku, kiedy się siedzi 8 tydzień głównie na wyspach, gdzie alkohol jest zakazany.
Podał mi kelner sałatkę Cesar, a wcześniej jakąś przystawkę z pomidorkiem cherry i serem żółtym. Me gusta! Było tak pysznie i bajecznie, że zapomniałam o robieniu zdjęć. W tle ciągle spokojna muzyczka, osobisty kelner w narodowym stroju, pytający co chwilę czy wszystko w porządku, czy smakowało, czy podać coś jeszcze. Sam szef kuchni przyszedł się przywitać i zapytać czy wszystko smakowało. Czy smakowało? Rozpływało się w ustach, stek well done najpyszniejszy na świecie, nawet zwykłe ziemniaki przepysznie i elegancko podane. Zajadając krem z dyni myślałam o Andrzeju, dla którego po raz ostatni gotowałam tą zupę w Pl :-)
- Mogę zrobić madam zdjęcie? - zapytał "mój" kelner.
- A proszę Cię bardzo! W sumie nawet dobrze, bo cały resort opstrykany wszerz i wzdłuż, a ja nie mam żadnego. Wiem, że pogadywaliśmy czasem, ale na prawdę nie pamiętam o czym, bo wieczór był tak cudowny, że nie chciało się wierzyć, że to dzieje się na prawdę. Przepyszne jedzenie podane przez osobistego kelnera, stolik na oświetlonym od spodu molo, w tle domki na wodzie, ciepły letni wiatr we włosach, ocean a w oceanie ... rekiny. Małe rekinki, popływają aby je nakarmić. Kiedy dorosną, wypłyną gdzieś daleko i głęboko. Chyba nawet kelner mi o nich opowiadał. Zagadywał skąd jestem, kiedy znowu wybieram się do swojego kraju, poopowiadał trochę o sobie. Zafascynowana tą swoją kolacją marzeń (mimo, że byłam sama, nie czułam się samotna), nie zauważyłam, że w restauracji zostałam tylko ja i moich dwóch kelnerów: jeden od posiłków i drugi od drinków. Chłopcy się trochę wyluzowali, podawali wszystko co chciałam, a, że od kilku dobrych tygodni nie miałam alkoholu w ustach, popróbowałam wszystkiego, zakończając ten przemiły wieczór moim ulubionym ostatnio trunkiem - szklaneczką whisky z colą.
- Zrób mi zdjęcie z madam! Madam jest bardzo fajna. Madam jest inna, taka normalna, nie jest sztywna i można z madam normalnie porozmawiać. Najlepszy gość w historii!
- A Ty, najlepszy kelner w historii. Najlepszy wieczór, jedzenie, okoliczności przyrody.
- Dobranoc madam!
- Dobranoc!
Rekinek
"Mój" kelner
I kelner od drinków
***
Basenowy bar
Po śniadaniu jeszcze raz wybrałam się na obchód wyspy. Tym razem pieszo i tym razem zgubiłam się tylko raz. Chmury pięknie malowały się na niebie, pomyślałam, że ładnie będą wyglądać na zdjęciach.
W buszu czyhała jaszczurka. Pracownik resortu złapał go jakimś cudem i prezentował mi, kiedy przechodziłam.
Jeszcze raz domek od zewnątrz
Postanowiłam wejść na chwilę na teren willi wodnych, podobno rekiny przypływają też w porze śniadaniowej. Niestety tym razem nie miałam szczęścia.
Można stać i patrzeć godzinami
Wieczorem dostarczono mi list, z informacją o godzinie wylotu. Rano rozmawiałam jeszcze z pracownikiem recepcji, powiedział, że mogę przyjść pod recepcję lub poczekać na molo. Powiedziałam, że poczekam na molo. Kiedy godzina wyjazdu zbliżała się, byłam już na molo. Robiłam ostatnie zdjęcia, z zazdrością patrząc na chińczyków pływających w oceanie na sznurku, w kamizelkach ratunkowych. Oni nie potrafią pływać ... ale świata podwodnego ciekawi tak samo, więc znaleźli sobie na to swój własny sposób.
10 minut po planowanej godzinie odlotu, dzwoni do mnie telefon.
- Gdzie pani jest madam?
- No na molo.
- A na którym?
- Yhm, czyli macie tutaj dwa, więc ja pewnie jestem na tym złym.
Czym prędzej podesłano club car aby dostarczył mnie na odpowiednie molo, bo samolot już odpalony, ekipa czeka. Pytanie jedno mam: czemu zawsze Typel musi wszystko na opak? Nikt nawet nie był specjalnie zły. W sumie nawet jak by był, to nie wypadało okazywać. Swoją drogą mogli powiedzieć, na które molo mam się stawić. No i dziwne też w sumie, że ani raz nie trafiłam na to drugie molo, podczas obchodu. Jakoś dziwnie gubiłam drogę zawsze przy basenowym barze^^
Ostatnie spojrzenie na wyspę z góry.
Wszystko było perfekcyjne, nie mogę przyczepić się do niczego. Kolacja przechodzi do historii a zdjęcia trafiają na kalendarz na przyszły rok. Wrócę na pewno! A resort jak najbardziej będę polecać swoim klientom.
Luksusowy resort, 5000 USD za noc, w najtańszej opcji. Myślę, że przydałaby się im inspekcja ^^
I powrót do szarej (?) rzeczywistości. Lądowanie w Male'. Wizyta na Meedhupparu na długo pozostanie w mej pamięci.