Hotelik pomalutku się zapełnia. Goście z Hiszpanii, z Rosji, Sri Lanki, Holandii .... Pierwsze problemy, pierwsze niezadowolenia, nieoczekiwane zdarzenia (awaria prądu, zatkany odpływ, no zdarza się). No, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. Jak to jest, że goście maja takie same pokoje, tak samo wyposażone, z taką samą wodą, lampką nocą i jedni zadowoleni, uśmiechnięci od ucha do ucha, leżą na leżaczkach zamawiają świeże soki z arbuza, papai, obiad i kolację a innym kolor żarówki nie odpowiada, woda w łazience śmierdzi, pasztety przywiezione ze sobą, obiad zamawiany na pół a co nie zjedzą do lodówki i będzie na następny dzień? A to woda z lodówki za zimna, nie z lodówki za ciepła, no jak to zrobić, aby była pomiędzy?
Pierwsi goście to także pierwsze wycieczki i tak wybrałam się razem z gośćmi na snurkowanie z mantami oraz oglądanie delfinów. Mant raczej nie było, bo to nie ten sezon, czasem można spotkać pojedynczą sztukę, ale trudno o gromadkę, jak to ma miejsce podczas ich sezonu. Ale za to delfiny! Tak blisko od Guraidhoo, dziesiątki, setki, a może nawet i tysiące ! z każdej strony wypływają, wyskakują, nie wiadomo gdzie patrzeć. Trudno je uchwycić, bo szybko znikają w wodzie, ale udało się zrobić kilka przyzwoitych zdjęć.
Bardzo sympatyczna parka z Barcelony
Dobijasz mnie tymi zdjeciami.Tk bardzo chcialabym teraz tam byc.W UK zimno, deszcz...
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń