Po tym, jak z powodu koronawirusa, w połowie marca granice zostały zamknięte, wszyscy goście opuścili naszą wyspę i zostaliśmy sami. Nie da się ukryć, nadszedł czas na zasłużony wypoczynek, przyspieszony o około półtora miesiąca - ten rok był wyjątkowo długi i intensywny. Niestety wygląda na to, że i nasze tegoroczne wakacje przepadły. Może nie przepadły, bo odłożymy je trochę w czasie, ale pierwszy raz chyba od 20 lat, przepracowałam calutki rok, bez żadnego urlopu. A to nie jest normalne bo raz, że kocham zwiedzać, jeździć w nowe miejsca ( a nawet i w stare, byle się gdzieś ruszyć), a dwa, pracuję 365 dni w roku, 7 dni w tygodniu, bez żadnego wolnego, weekendu, dnia kobiet czy świąt, to wakacje mi się po prostu należą 😁 W związku z tym, korzystamy z możliwości, jakie mamy i udajemy się w weekendy naszą motorówką Magdalenką na wycieczki po okolicy. Na pierwszy ogień padło na Sand Bank, ponieważ nie miałam jeszcze okazji przez ponad 2 lata polatać tam dronem (jakoś nigdy się nie złożyło). Także zabraliśmy drona, sprzęt do snorkelingu oraz gopro, do kręcenia pod wodą i popłynęliśmy.
W następnym tygodniu udaliśmy się na opuszczoną wyspę Himithi, będzie o niej w kolejnym odcinku (wspominałam jej historię dość obszernie na fanpage). W tygodniu lataliśmy dronem nad naszą wyspą i eksplorowaliśmy rafę dookoła. A później nadszedł całkowity lock down i przez 2 miesiące nie mogliśmy opuszczać domu. Teraz powoli wszystko wraca do normy, więc znów ruszymy w zakątki znane i mniej znane (mam już kilka miejsc, które czekają na odwiedziny, niektóre zupełnie po raz pierwszy) i część z tych miejsc na pewno pojawi się niebawem na liście wycieczkowej 😊 także będą nowości, stay tuned! A tymczasem materiał z Sand Banku
