Ostatni dzień ramadanu. Wszyscy raczej się cieszą, bo znowu będą
normalnie mogli jeść, pić i palić, kiedy będą chcieli. O 1 w nocy oddano strzał
w powietrze, oznaczający koniec ramadanu.
3 kolejne dni to tak zwany Eid- święto na zakończenie
ramadanu. Wszyscy życzą sobie Eid Mubarak. Tym razem na śniadanie zaproszona
byłam wcześniej, w zasadzie to w tym pełnym ludzi domu, każdy dostaje jeść
wtedy, kiedy się zjawi. Zmieniają się tylko talerze. Śniadanie to przypomina mi
raczej obiad. Ziemniaki z warzywami, które nabiera się rękami na kawałek
urwanego naleśnika. Nie ma kawy, nie ma herbaty ani chleba z masłem. Wszystko
bardzo mi smakuje, jednak zjadłabym czasem takiej najzwyklejszej bułki z
masłem, z serem lub szynką.
Ale zanim doszliśmy na to śniadanie, wstąpiliśmy jeszcze do
kilku miejsc, bo chłopcy chcieli pogadać z kumplami^^ Kolejna rzecz, której muszę się nauczyć:
jeśli wychodzę z domu i udaję się w konkretne miejsce, po drodze wstępuję jeszcze
do 3 innych. Ale tym sposobem miałam możliwość zrobienia kilku zdjęć z różnych stron wyspy.
To będzie łódka, tradycyjne Dhoni, którą będziemy wozić na wycieczki naszych gości. Jest prawie skończona, a wczoraj dowiedziałam się, że będzie nosić moje imię. Jej właściciel chyba mnie polubił
Dziara i Sambe
Sambe, jeden z braci tej licznej rodziny. Pracuje w pobliskim resorcie, o nazwie Cocoa
Resort Kandooma
Resort Cocoa
Po śniadaniu poszliśmy na kolejne śniadanie … to przyjaciela
Zaheen, który prowadzi szkołę sportów wodnych. Bardzo często nie a go na
wyspie, część rodziny przebywa w Male, część pracuje w resortach. Dlatego wpadł
on na pomysł wynajmowania swojego domu backpakersom, taka tańsza alternatywa
dla studentów. Dom jest bardzo kolorowy, w przyjemniej okolicy.
W pierwszy dzień Eid, biega się po mieście i smaruje
napotkanych mieszkańców czerwoną farbą. Oczywiście mnie to nie ominęło. Największą
frajdą było wysmarować kogoś, kto się tego zupełnie nie spodziewał.
Oto część rodzinki, u której się stołuję i z którą spędzam
czas. W środku stoi Natalia, żona Zaheena, pochodzi z Ukrainy.
Przeszliśmy się jeszcze kawałek po wyspie, smarując
koleżanki i kolegów i poszliśmy wreszcie na plażę. Odkąd tu jestem, nie miałam
jeszcze okazji pływać w oceanie.
Cały dzień wszyscy mówili o wieczornym party. Ze będzie
party, na terenie szkoły, że też mam iść. Kolor przewodni: różowy. Wszyscy się
wystroili i poszliśmy na te party. Okazało się, że to nic innego, jak podwójne
wesele. Zwyczaj jest taki, że na przyjęcie zaproszona jest cała wyspa. Pary
stoją na małej scenie, do której ustawiona jest kolejka, każdy podchodzi, składa
życzenia i wręcza prezent.
Wszystko odbywa się przy bladym świetle, w tle przygrywa
spokojna muzyczka. Na szwedzkich stołach ustawione są pyszności słone, ostre,
słodkości, owoce, napoje. Wszystko przepyszne. Każdy podchodzi i nakłada,
później siada przy wolnym stoliku. Kelnerzy się uwijają, sprzątają puste
talerze i kubki. Prędko robią miejsce na stołach dla kolejnych gości. Wszystko
odbywa się w bardzo przyjemnej atmosferze, bez chaosu, bez alkoholu, bez
mordobicia na koniec imprezy.